*niach*

skoro już sobie tak tutaj o różnych sprawach rozmawiamy, porozmawiajmy jeszcze o jednej:

co z Waszymi sprawami sercowymi? czy podobnie jak ja cieszycie się z wolności od tych wszelkich spraw? a może Wasze serca są nieszczęśliwe z powodu samotności? a może wręcz przeciwnie, są szczęśliwe z innym sercem?

mówcie. to także godne uwagi. Smile

jest szczęśliwe, baardzo szczęśliwe ;]
Michalina i Michał, och jej. ale śmy się dobrali! ;d
4 miesiące i 9 dni jesteśmy ze sobą, ani jednej kłótni na koncie, jedynie co, to małe sprzeczki. nie wiem, czy to dobrze, czy źle, ale ja to się cieszę ;d

Piter.
może jak na razie pozostawię to bez komentarza; ) bo dzisiejszy dzień nie sprzyja komentowaniu czegokolwiek;p

haha, jestem udupiona w takim jednym piegusie... xP
zaraz mu to powiem, to sie chłop chyba skończy.

przestań!
dasz radę. powiesz mu to w poniedziałek!
nie masz nic do stracenia.

a jak kura zwątpię? stchórzę? czy jak sie to pisze.

nie!
ja w Ciebie wierzę!
dasz radę.

JAKIM PIEGUSIE?! mów że!!!

a ja się wyleczyłam z pewnego drągala Razz

no jak to jakim?! jeszcze sie pytasz! trułam ci dwa lata o tych piegach! xDDD

mówiłaś mi o jego RUMIEŃCACH! a nie PIEGACH!

piegów ma multum, jacie! on ma piegi na całym ciele, niemożliwe że pominęłam ten fakt!

a ja wiem, a ja wiem! bo mi fjó pokazywałaś jego zdjęcie, ha! jestem z siebie dumna. ;d

widzisz Fjó, a jednak! ;D nie powiedziałaś Razz

na pewno Ci mówiła. to aż niemożliwe. nawet sobie rysowała piegi bo taki fioł ;d

ja też jestem pewna, że Ci mówiła. nie wiem czemu jestem pewna, ale jestem pewna. bo o miłości swojego życia, to się mówi wszystkim. ;d

Fju, najlepiej w takich monetach, kiedy juz prawie uciekasz, przestań myśleć i po prostu to powiedz. bo wiesz, że o tym myślałaś i że dobrze zrobisz mówiąc mu to. więc nie przejmuj się tym, że się boisz. poprostu powiedz. wyrzuć z siebie te słowa. nie jakieś kombinowanie 'wiesz... ten... bo... no... ja... ten... cię... lubię... ekhm... a właściwie...'. tylko siup i po sprawie ;p

ja jestem jakiś wyrzutkiem. odpad atomowy [ktoś tak kiedyś powiedział , nie wiem kto ;p] tu szczęśliwa sama, tu szczęśliwe z kimś, tu wyznaje miłość. ja sam i mi z tym źle. chociaż osyatnio tyle na głowie, że o tym nie myślałam. ale wczoraj mi się 'przypomniało'. właściwie to liczyłam na takiego jednego [nie chodzi o Kamila, Fju], ale chyba oczywiście, jak zawsze, jest zajęty. [i to pewnie nie jedną. calymi tysiącami. co tam. milionami patrząc na niego!] iw ogóle mnie olał. ygh. jeden wielki szit. na skalę masową.

a ja powtarzam wszystkim to samo:
w liceum, to się zawsze zaczyna. romanse, miłości i w ogóle wszystko! zobaczycie, zobaczycie! jeszcze wspomnicie moje słowa ;d

wiele ludzi tak mówi.

a mimo to nie mogę przestać uważać, że miłość, tę prawdziwą, mam już za sobą. i chociaż wiem, że z tego już by pewnie nic nie było, to i tak każdego napotkanego porównuję do niego. 'on by zrobił inaczej, on by się ubrał inaczej, on by powiedział tak, a nie tak...'
szał. tak bardzo chciałabym go nie spotykać. bo najtrudniejsze jest w zapominaniu to, że można tego kogoś spotkać w byle jakim miejscu, zupełnie nieoczekiwanie, i nagle lawina żalu i tęsknoty zalewa serce. mimo, że jeszcze chwile wcześniej wszystko było w porządku.

nie chcę go spotykać, bo to tylko pogarasza moją sprawę.
wyleczyłam się z niego i tego się trzymajmy. tylko to dzisiejsze 'spotkanie' dało mi do myślenia...

a facetami tak to już jest. same z nimi kłopoty. (jest także męska wersja tego powiedzenia)

no właśnie. wszyscy na wszystkich nażekają, a ciągnie do siebie niezmiernie. chore.

no tak, zapewne w LO sie wsio zacznie. ale nie tylko w LO. ;pp

JEZUSIEDROGI, jestem najgłupszą istotą na świecie! -.-

byłam sobie wczoraj kościele. na 18. siedzę sobie w ławce. nagle patrzę. wchodzi ON z rodziną. co za pech, no!
i co zrobiłam? ponieważ usiadł przede mną kilka ławek, całą mszę się gapiłam. nie widział mnie. dopiero w ostatnim momencie, dosłownie na samym końcu mszy, odwrócił się i zobaczył. a ja wlepiona z niego. i to by było nic, gdybym spojrzała mu w oczy. a ja jak głupia uciekłam wzrokiem, odwróciłam głowę i szybko wyszłam z kościoła. AAAAAAAA.
i oczywiście, że to zauważył. i oczywiście, że pokazałam słabość. może to dziwnie brzmi dla Was, ale to tragiczna sprawa. zwłaszcza, że on nie omieszkał skomentować tego tak, żebym się poczuła właśnie tak, jak się czuję teraz.

oż, Haniu. ja to chyba wiem, jak się czujesz. bo sama też miałam takie sytuacje.. ale kurde, jak to się mówi, to wydasje się taką bła(c)hostką! a w środku, to po prostu kryzys się przeżywa. conie??

ojojoj.. no czegoś takiego raczej nie przeszłam, ale rozumiem. strachne ;/

jebać uczucia własne... -.-

wlasnie ze nie jeb.c!
trzeba mowic o swoich uczuciach a nie tlumic je w sobie.
ale wyszlas tak zanim sie msza skonczyla ?
jeja:*